A tym PODRÓŻ jest dla osób, z którymi mogłam ją przeżyć

A tym PODRÓŻ jest dla osób, z którymi mogłam ją przeżyć

Korzystałam z wielu metod pracy w celu dotarcia do zdrowia, harmonii i szczęścia. Metoda pracy The Journey jest zdecydowanie najgłębszą jaką doświadczyłam do tej pory. Intensywność procesów podczas jednej sesji połączona z lekkością prowadzenia terapeutki umożliwia otwarcie i podróż wgłęb siebie oraz dotarcie do skrywanych i odrzuconych emocji. Terapeutka jest wymarzoną osobę do prowadzenia takiej terapii. Jej ciepło, anielski głos i uśmiech dają uczucie kochającej opiekunki, która czuwa nad całym procesem i motywuje do działania. Niesamowite dla mnie było bardzo mocne czucie swojego ciała podczas sesji, a końcowe uczucie wyzwolenia z bólu było największą nagrodą.

Wiola, lat 30



Ewenementem metody PODROŻY dla mnie jest możliwość nie tylko odszukania ukrytego wzorca  i programu, który nas ogranicza, ale jego rozpuszczenie w polu Uniwersalnej Miłości. Osoba wspierająca proces w żaden sposób nie ingeruje, ani nie sugeruje rozwiazań, jedynie neutralnie pomaga przechodzić przez zastygłe traumy i poziomy emocji na tyle, na ile my sami zaangażujemy się w tę podróż. Ponadto czyni to bardzo profesjonalnie, z wielkim zaangażowaniem i wsparciem, dobierajac trafnie narzędzia.

Oprócz zdrowej ręki pojawilo się "zdrowe " myślenie, nowa jakość życia, klarowność w komunikacji, sięganie w realizacji siebie po to, na co sobie kiedyś nie pozwalałam.

Dorota, lat 63


Podróż jest niewiarygodną i niesamowitą metodą, która wywołała całkowitą rewolucję w moim życiu. Runęło prawie wszystko co stare i skostniałe. Myślę, że powoli wychodzę z depresji i zbieram do życia. Każda Podróż jest jak oczyszczająca transfuzja i kolejny krok w nowe życie. Dziękuję Ci Violu za bycie moim Aniołem, który zawitał do mojego życia w tak niespodziewanym i tak właściwym momencie życia.

Joasia, lat 49



Podróż jest dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Być może dla wielu ludzi brzmi to jak zabawa, ale myślę, że dla wszystkich, którzy jej doświadczyli to przede wszystkim praca nad samym sobą i poznawanie samego siebie. Efekty tej pracy dają niesamowitą radość i satysfakcję. Cieszę się, że mogę przeżywać coś tak magicznego i pięknego.

Karolina, lat 19  



Niezwykłe, tajemnicze doznanie, odczuwanie swoich skrytych emocji. Popatrzenie na siebie poprzez pryzmat swoich doświadczeń z przeszłości. W moim przypadku nie sądziłam, że taki moment z mojego dzieciństwa tak bardzo emocjonalnie we mnie jeszcze istniał. Mogłam skontaktować się z tym głęboko zakopanym bolesnym doświadczeniem, aby go uzdrowić. Harmonia w ciele była natychmistowa. Integracja na wielu poziomach - ciało, serce, dusza. Poczułam ulgę. Uwolnienie. Dziękuję za tę Podróż Violu. I wrócę aby poznać siebie jeszcze lepiej. Cenny Czas.

Karolina, lat 32



Pokonałam nowotwora i udało mi się zajść w ciąże.

Pokonałam nowotwora i udało mi się zajść w ciąże.

Po usunięciu lewego jajnika Amy Barnes, dowiedziała się, że już nigdy nie będzie mogła zajść w ciążę. Użyła metody The Journey, aby pracować nad swoimi problemami. Wierzy, że pomogło jej to zajść w ciążę z jej pierwszym dzieckiem. Amy ma już drugie, cudowne dziecko i dzieli się z nami swoją historią.



Około 10 lat temu wykryto u mnie guza wielkości piłki nożnej na lewym jajniku. Miałam wtedy zaledwie 22 lata. Moja lekarka chciała koniecznie mnie zoperować. Byłam młoda i naiwna, pomyślałam: „cóż, oni wiedzą lepiej”. Usunięto mi guza wraz z jajnikiem i jajowodem.

Kilka miesięcy później, dostałam tragiczną wiadomość, że już nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Krótko po operacji mama dała mi książkę pod tutułem „The Journey” i bardzo wtedy żałowałam, że nie przeczytałam jej, zanim dałam się zoperować.

Zainspirowałam się tą książką i zaczęłam uświadamiać sobie znaczenie mojej choroby.

Przeciwstawianie się wszelkim medycznym przekonaniom i zajście w ciążę.

Tuż przed wykryciem guza zakończyłam związek w którym nieustannie byłam znieważana. Byłam wtedy bardzo zła. żŻłowałam i odczuwałam ból nad którym musiałam popracować. Proces wybaczenia zajął mi 4 lata. Kiedy udało mi się w końcu wybaczyć odkryłam, że jestem w ciąży. Było to wbrew wszelkim medycznym przekonaniom.

Urodziłam wspaniałego synka, który jest moim światłem życia już od 6 lat. W sierpniu 2014 dowiedziałam się, że mam guza na prawym jajniku, jedynym, który mi pozostał. Byłam wtedy dopiero co po ślubiei wraz z mężem planowaliśmy dziecko. Niestety z diagnozy wynikało, że szanse na to były prawie znikome.

Moja lekarka chciała od razu operować jednak przypomniałam sobie o tej wspaniałej książce, którą kiedyś przeczytałam. Dlatego tym razem poprosiłam ją o trochę czasu. Zgodziła się dać mi 3 miesiące.

Czy ponowne spotkanie z tą samą chorobą , otworzyło mi oczy na to czego nie nauczyłam się za pierwszym razem? 3 miesiące później kolejny guz zniknął w sposób naturalny

Dlatego też zaczęłam moją osobistą podróż uzdrawiania, poznawania siebie i odnajdywania spokoju we mnie, który, choć nie wiedziałam, był tutaj.

Poświęciłam się całkowicie mojej uzdrawiającej pogróży i zdrowym praktykom przez kolejne 3 miesiące. Jadłam zdrowo, robiłam codziennie ćwiczenia „Reiki”, usunęłam wszystko co negatywne z mojego życia, a dokładnie wszystko co mogłoby przeszkodzić mi w dojściu do pełni zdrowia.

Co najważniejsze, to zaczęłam wykorzystywać metody „Journey”, które pozwoliły mi uwolnić się od paraliżującego strachu, który przytrzymywał mnie przez tyle lat, a także pozwoliły odkryć moc, której brakowało mi tak długo w moim życiu.

Kiedy poszłam zobaczyć się z moim lekarzem 3 miesiące później, po moim guzie nie było ani śladu!
Te 3 miesiące były prawdopodobnie jednymi z najcięższych miesięcy, przez które musiałam kiedykolwiek przejść jednak skupienie i poświęcenie opłaciły się.

Poród kolejnego synka już za miesiąc. Teraz w pełnym szczęściu mogę powiedzieć, że mój mąż i ja spodziewamy się kolejnego synka już za 5 tygodni. Po tym jak dowiedzieliśmy się znowu, że nie mogę mieć dzieci, mam już drugie, małe cudo w drodze. To tylko pokazuje jak niezwykle silne jest nasze ciało i umysł, jeśli dostaną szansę. Jestem pod wrażeniem pracy jaką Brandon i the Journey robią, aby ułatwić leczenie wielu ludzi. Te narzędzia dały mi szansę, aby spełnić moje marzenia o posiadaniu rodziny i co najważniejsze, naprawdę umożliwiły mojemu ciału wyleczyć się.

Napisane przez Amy Barnes

Tłumaczenie: A.Kaczanowska
Źródło: http://thejourneymethod.com/after-being-told-twice-that-i-wont-be-able-to-get-pregnant-at-all-im-expecting-my-second-child/
Walka z rakiem piersi i niezliczoną ilością innych chorób oraz wywracanie mojego życia do góry nogami

Walka z rakiem piersi i niezliczoną ilością innych chorób oraz wywracanie mojego życia do góry nogami


Jean cierpiała na raka piersi, wysokie ciśnieniem oraz wysoki poziom choresterolu. Borykała się również z silnymi migrenami, alergiami, tak ciężkimi, że była skołonna zwymiotować w każdej chwili. Jej plecy były tak obolałe, że nie mogła prawie wcale chodzić, guz mózgu, nowotwór rdzenia kręgowego, z diagnozą depresji, zaburzeń dysocjacyjnych tożsamości i zespółu stresu pourazowego. Po podjęciu pracy Podróżą odzyskała swoje zdrowie, ma więcej energii niż miała przez ostatni długi okres czasu. Odstawiła również leki.

Mam na imię Jean Callaway i przetrwałam 15-sto letnią walkę z rakiem piersi, oraz guzem mózgu i nowotworem rdzenia kręgowego. Oprócz tego przetrwałam przemoc fizyczną, emocjonalną, oraz w dzieciństwie – wykorzystanie seksualne, które pozostawiło mnie wypełnioną strachem, wstydem, złością, nienawiścią do samej siebie, poczuciem winy, oraz ograniczeniem wiary w siebie - kim byłam wtedy dla świata.

Moje życie zaczęło się kruszyć 11 marca 2000 roku, kiedy niespodziewanie zmarła moja najstarsza siostra. Moja siła, aby iść dalej w życiu, pochodziła z dziennej dawki antydepresantów. 11 miesięcy później mammogram pokazał, że mam raka piersi.




Nieznacznie i bezmyślnie oddałam moje ciało społeczności medycznej

Ponieważ wierzyłam, że nie miałam kontroli nad rakiem i spędzając tym samym całe moje życie patrząc „poza mną”, aby poradzić sobie z wyzwaniami życia i przetrwać, nieznacznie i bezmyślnie oddałam moje ciało społeczności medycznej z nadzieją, że niedługo będę miała możliwość rozpoczęcia życia od nowa.

Jak to w zwyczaju, ukryłam moje emocje gdzieś głęboko w sobie, gdzie nie musiałabym stawić im czoła, ani ich odczuć.

Dzięki nagraniom motywacyjnym zaangażowałam się w codzienne ćwiczenia fizyczne i zmieniłam nawyki żywieniowe na zdrowsze i zostałam uznana przez społeczność medyczną jako przykład- jak efektownie walczyć z rakiem.

Gdy leczenie, które składało się także z operacji, chemioterapii i radioterapii stawało się skuteczne, walka okazała się trudniejsza.

Efekt uboczny leczenia zaprowadził mnie do kolejnej depresji i konsekwentnie do mojej codzienności wprowadzone zostały nowe antydepresanty tak, aby pomóc mi ze skutkami menopauzy spowodowanej chemioterapią

Opuchnięta, łysa, wykończona, samotna, wystraszona i w poważnej depresji

Żywo wspominam 9/11/2001, dzień w którym terroryści zaatakowali Amerykę i Twin Towers. Dzień ten zaczął się jak każdy inny. Mając za sobą całościowe leczenie chemioterapią, usiadłam w pokoju rodzinnym oglądając telewizję. Efekty chemioterapii i menopauzy dały się we znaki. Byłam opuchnięta, łysa, wykończona, samotna, wystraszona i poważnie przygnębiona. Światowa tragedia z 9/11 spowodowała u mnie głęboki strach przed tym, co się działo w moim życiu. Mój „zewnętrzny” świat i osobisty odłączały się od siebie i czułam, jakby cały świat się kończył. Staczałam się coraz głębiej do otchłani depresji i rozpaczy.

Nie byłam zdolna już więcej do ukrywania się pod makijażem, ani pod skorupą, którą stworzyłam i która, myślałam, była mną. Pokusiłam się spojrzeć wewnątrz siebie i spróbować przekonać, że lubiłam to co zobaczyłam.

Z perspektywy czasu uświadomiłam sobie, że moje zaglądanie w głąb siebie było bardzo powierzchowne, gdyż nie wiedziałam jak wejść bardzo głęboko, ani nie wiedziałam kim tak naprawdę byłam.

Przez następne 2 lata, życie obdarowało mnie niezliczoną ilością bolesnych wydarzeń, jednymi z których była śmierć mojej przyjaciółki syna, mojego szwagra, ojczyma i mamy. Nie ważne, w którą stronę szłam, zawsze czekało na mnie jakieś zagrożenie, które utwierdzało mnie w przekonaniu, że życie jest ciężkie.

Zaledwie 19 miesięcy po zakończeniu mojego leczenia raka piersi, nadeszły kolejne problemy. Seria rutynowych badań zalecona przez mojego onkologa ujawniła „coś nieznanego” w moim mózgu i rdzeniu kręgowym. 5 dni po nabożeństwie żałobnym mojej mamy, po długim oczekiwaniu na wizytę u neurochirurga, usłyszałam od niego słowa możliwych skutków: „paraplegik”, „nieodwracalne szkody”, oraz „operacja rdzenia kręgowego”. Słowa te bardzo mną wstrząsnęły.

Duchowo martwa, emocjonalnie wyczerpana, zużyta przez ból.

Ale wydarzyło się to momencie, w którym moja przyszłość stała się całkowicie jasna, przyszłość mającą przynieść cykl poważnych chorób, większą ilość leków, aby zminimalizować skutki uboczne, paraliż, śmierć. To był dzień, w którym bardzo się zdenerowowałam i złożyłam oświadczenie: Już wystarczy! Nie ma mowy! Nigdy więcej!

Gdzieś głęboko w środku wiedziałam, że życie nie powinno takie być.

Po tym oświadczeniu nastąpiła seria synchronicznych zdarzeń, które ukazało mi całkiem nowy paradygmat życia. Zachęcił mnie on do odkrycia różnych alternatywnych i uzupełniających sposobów leczenia i podsunął całkowicie nowy, umacniający punkt widzenia źródła choroby.

Każda komórka w mojej istocie wiedziała, że źródłem choroby, czy to fizycznej, emocjonalnej czy duchowej, jest tłumiona trauma emocjonalna na poziomie komórkowym.

Ten poziom uzdrawiania nie został mi wytłumaczony przez żaden z moich zespołów medycznych i oczywiście był ogromną nowiną dla mnie! Z pewnością musiałam uświadomić sobie, że miałam długotrwale tłumione emocje.

Prowadziłam życie, w którym znalazły się: rak piersi, wysokie ciśnienie i cholesterol, silne migreny, alergie, moje plecy obolałe tak, że ledwo mogłam chodzić, guz mózgu, guz rdzenia kręgowego, diagnoza depresji, zaburzenie dysocjacyjne tożsamości i zespół stresu pourazowego, wszystko to zagrażało mojemu życiu…

To był ogromny ciężar do noszenia.

Dlatego zaczęłam moją osobistą drogę uzdrawiania

Byłam duchowo martwa, emocjonalnie wykończona, moje ciało było zużyte przez ból, kiedy to zostałam skierowana do „The Journey” - "Podróż"

„The Journey” - "Podróż", stała się teraz integralną częścią mojego osobistego uzdrawiania, fizycznego, emocjonalnego i duchowego. Zapewniło mi to miłość, bezpieczeństwo, wsparcie i narzędzia potrzebne, aby wejść wewnątrz i odzyskania siebie.

W ciągu półtora roku podczas odbywającego się seminarum "Podróży", doświadczyłam najcudowniejszej metamorfozy, która miała miejsce w moim ciele, gdy nauczyłam się uśmierzać ból, cierpienie, smutek, poczucie winy, strach i złość, która wykradła mi moje ciało, umysł i duszę.

Teraz jest dużo mniej ego, mniej złości, strachu, zazdrości, pragnienia, przywiązania. Równocześnie jest też dużo więcej mnie, więcej miłości, radości, współczucia, wewnętrznego spokoju, wdzięczności.

Z perspektywy czasu uświadomiłam sobie, że nigdy nie wiedziałam kim byłam, nigdy nawet nie zastanawiałam się nad tym.

Teraz wiem kim jestem, czuję się pewnie i wygodnie w mojej skórze, wszystko w moim życiu się zmieniło.

Jestem teraz niezależna, po spędzeniu całego życia będąc zależną od innych, oraz introspekcyjna, po ciągłym analizowaniu innych.

Kochająca i współczująca w sposób, który już nigdy więcej nie powoduje u innych włączenia
samoniszczycielskich zachowań.

Zamartwianie się, które kiedyś pochłaniało każdą moją myśl, zniknęło i zostało zastąpione wspaniałą wiarą i myślą, że wszystko będzie się rozwijało tak, jak powinno i to dobrze!

Moje zdrowie jest świetne i mam więcej energii, niż miałam przez ostatni długi okres czasu

Teraz niechętnie przyjmuję to, co uniemożliwia mi przypływ energii lub hamuje moje poczucie, że żyję.

Używanie wszelkich leków na receptę, w tym także tych minimalizujących nawrót raka, zakończyłam dość swobodnie na początku mojej osobistej podróży do tego uzupełniającego i alternatywnego sposobu traktowania choroby.

Za każdym rogiem czeka na mnie nowa, ekscytująca przygoda. Życie w dużej mierze stało się łatwe, niewymagające wysiłku i dużo zabawniejsze.

Nie ma już więcej pytań w mojej w głowie, naprawdę możemy i rzeczywiście wpływamy na nasze własne doświadczenia. Co za niespodzianka!

Dowiedziałam się również, że na pewno nie mamy takiej etykiety jaką nadała nam medycyna zachodnia.Nnie jesteśmy naszymi chorobami, ani dolegliwościami. Są one po prostu sposobem na komunikację naszego ciała z nami. Jest to czas dla nas, aby stać się spokojnym, wejść w głąb siebie, zacząć słuchać co nasz organizm chce za wszelką cenę nam powiedzieć.

To tutaj tak naprawdę zaczyna się nasze leczenie.

Jane Callaway - Znakomity trener duchowego zdrowia i dobrego samopoczucia, nauczyciel, uzdrowiciel i przewodnik. Mieszka w Ottawie, Kanada.

Tłumaczenie: A. Kaczanowska
Żródłó: http://thejourneymethod.com/surviving-breast-cancer-and-countless-other-diseases-and-turning-my-whole-life-around/
Kiedy dotyka cię niepokój

Kiedy dotyka cię niepokój



 Czy poprzez to co przychodzi do ciebie z zewnątrz czujesz się czasami niepewnie i ogarnia cię stres?

Oto krótka historia, którą usłyszeliśmy z Brandon, jak sobie zdrowo radzić z niepokojem. Z niepokojem, który jest wywoływany przez czynniki zewnętrzne.




Stało się to kilka miesięcy temu, kiedy Dalai Lama był w Londynie i zorganizował prywatne spotkanie. Nazewnątrz prywatnej sali, gdzie odbywało się spotkanie, byli protestujący, którzy krzyczeli „Dalai Lama jest fałszywy, Dalai Lama jest fałszywy”. Ludzie w sali zaczęli stresować się przez ten ciągły, rytmiczny krzyk „Dalai Lama jest fałszywy” wchodzący do pomieszczenia. Wreszcie jakaś kobieta spytała go: „Jak pan sobie z tym radzi, to takie stresujące, cała ta nienawiść na zewnątrz”.

Dalai Lama jedynie zaśmiał się i powiedział: „Oni po prostu wyrażają siebie, mają do tego prawo”. Nagle całe napięcie i stres zniknęły, a jedyne co zostało to miłość i współczucie.

Jedyne co przychodzi z zewnątrz to hałas, historia, fikcja. Pamiętaj, tu nie ma nic do naprawy, lecz proste poddanie się i akceptacja tego co jest. Ogromny przeskok ze strachu i lęku do radości i miłości. Można nad tym świadomie pracować.

Żródło: http://thejourneymethod.com/do-you-suffer-from-anxiety/
12 sposobów aby pomóc sobie w depresji

12 sposobów aby pomóc sobie w depresji

Bieżące statystyki pokazują, że kobiety są częściej diagnozowane medycznie na depresję niż mężczyźni. Wstrząsająco i wbrew pozorom liczby pokazują także, że młodzi mężczyźni są nawet cztery razy częściej skorzy do popełnienia samobójstwa z powodu depresji niż kobiety. Ryzyko samobójstwa jest najwyższe u mężczyzn pomiędzy 18 a 27 rokiem życia, a szacunki te w niektórych krajach wzrosły trzykrotnie przez ostatnie 30 lat.
Kevin Billett

Co to nam mówi o presjach, z którymi zmagają się współcześni mężczyźni i co ważniejsze, co oni mogą z tym zrobić? Właściwie, dużo w obu przypadkach - aczkolwiek prawdziwe odpowiedzi mogą być tak samo szokujące jak statystyki.

Depresja kliniczna pojawia się pod różnymi postaciami i ze zmiennym stopniem dotkliwości. Przy słabym nasileniu możemy czuć ogólne zmęczenie, łagodne lęki, apatię, brak samospełnienia czy niską samoocenę. Przy średnim nasileniu jest: poczucie krzywdy, zamartwianie się, odczuwanie stresu lub złości, pogrążenie i przybicie, ciągłe wyczerpanie lub duszności i drętwienia, często powiązane albo ze wzmożonym apetytem albo z utratą apetytu.

Jeśli rozpoznajesz u siebie niektóre z tych objawów, to możesz chorować na jedną z form depresji i mam nadzieję, że podane w tym artykule sugestie pomogą Ci. Najbardziej niebezpieczna depresja może nadejść w postaci całkowitego i przewlekłego uczucia przytłoczenia, fizycznego załamania, desperacji, wyobcowania, rozpaczy, fizycznego bólu, oraz myśli i planów samobójczych. Jeżeli rozpoznajesz u siebie te objawy musisz zgłosić się do lekarza jak najszybciej.

Tradycyjnie, przyczyny depresji powiązane są z ciężkimi okolicznościami w życiu: jedne szeroko rozpowszechnione i trwałe, inne trudne lub niemożliwe do uporania się. Najcześciej jest to znęcanie i presja z powodu egzaminów (u nastolatków), problemy seksualne, problemy w związku i separacja lub rozwód, utrata pracy lub bezrobocie, problemy finansowe i debety, bezdomność, oraz śmierć małżonka lub innej bliskiej osoby.

My wszyscy rozpoznajemy pewien wzór tragicznych raportów w gazetach, które mają wiele ze sobą wspólnego: mężczyzna stawiający czoło trudnościom życia, nie mogący już sobie z nimi poradzić, w akcie desperacji zabija się (i coraz częściej, jak widać, inni). Lecz nieważne jakkolwiek okrutne traumy życia by nie były, są one tylko katalizatorami depresji, a nie jej prawdziwym powodem. Główna przyczyna leży głębiej.


Jakie są prawdziwe przyczyny

W ostatnich dekadach standardowy wzór męskości w społeczeństwie i rodzinie jest zakwestionowany i podważony. Wartości doceniane u mężczyzn 30, 50 i więcej lat temu, dzisiaj są często wyszydzane . Współcześni mężczyźni nie mogą więcej opierać się na wzmacniającym tożsamość wizerunku „maczo” – żywiciel, zdobywca, obrońca, autorytet, głowa rodziny. To sprawiło, że mężczyźni są teraz zagubieni, zmieszani i zdezorientowani.

Wynikiem, w doświadczeniu moim i wielu mężczyzn, z którymi pracowałem przez ostatnie ponad 12 lat, jest to, że staliśmy się kłamcami emocjonalnymi, niemogącymi przyznać się do prawdziwego uczucia jakim jest ogólna bezsilność, oszukującymi siebie w sprawie prawdziwych emocjonalnych reakcji na życiowe zdarzenia, toczącymi się gwałtownie w poszukiwaniu tożsamości, aby później stłumić, zaprzeczyć lub zmienić to, co naprawdę czujemy.

I nie mówię tu wcale o mężczyznach „potrzebujących poznać swą kobiecą naturę”, to coś innego. Mężczyźni 21-go wieku po prostu nie wiedzą co lub jak się naprawdę czują.

Zamiast tego, staliśmy się obsesyjni na punkcie wyobrażeń jacy powinniśmy być. Od filmowych obrazów idealnej pewności siebie, sławy i bogactwa, do dynamicznych i seksualizowanych reklam egzotycznych europejskich samochodów i romantycznych wakacji w nieskazitelnym raju, do ubrań i sprzętu z odpowiednią metką i do maczo, oraz agresywnego zachowania sportowców nazywające „prawdziwych zwycięzców” – nawet do obecnego, pożądanego statusu celebryty przez zwykłych beztalenciów, którzy pojawiają się w „Reality shows” – możemy myśleć, że wiemy jak powinien wyglądać prawdziwy mężczyzna, co powinien czuć, jak powinien być celebrowany i nagradzany, ale nie mamy pojęcia co robić, gdy wkracza prawdziwe życie.

Staliśmy się tak przesiąknięci komercyjnie wyidealizowanymi obrazami życia, że wpadliśmy w pułapkę transu pseudo-emocjonalnego życia, udajemy, że jesteśmy na szczycie, mamy wszystko pod kontrolą, wygrywamy, jesteśmy „cool” i pewni siebie, udajemy, że wierzymy w nasze fałszywe „ja”, kiedy w rzeczywistości często robimy coś niepewni siebie, niespokojni, pełni lęków i desperacji. Utrzymując nasze wyobrażenie o posiadaniu tego wszystkiego, staliśmy się odizolowani od naszych prawdziwych uczuć. W rzeczywistości, prawie całkiem zapomnieliśmy o nich.

Oczywiście możemy wyładowywać naszą złość w domu, przed telewizorem, w lokalnym barze, czy na arenie sportowej. Możemy się oczyścić przez wyładowywanie się na słabszych jak: niżsi faceci, dziewczyny, żony czy dzieci. Możemy żartować po imprezie o strachu i jak bardzo z nim walczyliśmy (czas przeszły zawsze), kiedy stawiliśmy czoło napastnikowi rugby lub 5-cio metrowej fali (lub rozmowie o pracę, dyrektorowi banku, pierwszej randce lub ślubowi), możemy doprowadzić się do zuchwałości i fałszywego optymizmu, oraz możemy zmyślić naszą delikatność z kobietami, szczególnie aby mieć więcej seksu, ale często o to chodzi – jest to bliskie naszemu pełnemu wachlarzowi emocji. Nigdy nie przestajemy czuć prawdziwej złości lub terroru.

Nie otwieramy się całkowicie i nie wyrażamy prawdziwych emocji w intymnych momentach i wypuszczamy na zewnątrz nasze egoistyczne cechy, zamiast pozwalać sobie na bycie wrażliwym, słabym czy nieudacznikiem. Pozorujemy się na kogoś mającego wszystko pod kontrolą i dążymy do naprawienia życiowych problemów, aby uniknąć prawdziwych emocji, które te zdarzenia przywołały.

Oszukujemy naokoło i żartujemy w sposób prostacki o głębszych problemach, zapominamy o negatywnych sprawach poprzez alkohol i narkotyki lub zaciskamy szczękę mówiąc stoicko „weź to na siebie jak mężczyzna”, prowadząc wewnętrzny dialog lub analizę intelektualną, aby zmodyfikować naszą emocjonalną reakcję, aby zmienić sprawy na wykonalne, nie tak złe. Często zmieniamy nasze prawdziwe emocje do takiego stopnia, że skupiamy się tylko na tym o czym myślimy lub co robimy, a nie możemy nawet dobrze zidentyfikować naszych odczuć.

Te powiązane ze sobą nawyki są jednymi z prawdziwych przyczyn depresji. Odczuwanie emocji jest podstawową częścią ludzkich doświadczeń, ale straciliśmy umiejętność reagowania na życiowe zdarzenia w emocjonalnie prawdziwy sposób. Staliśmy się tak przerażeni naszymi własnymi uczuciami i utknęliśmy w grze tłumienia, modyfikowania, unikania i zaprzeczania emocjom, że kiedy życie staje się dla nas okrutne, naturalna, zdrowa i emocjonalna reakcja naszego organizmu nie jest możliwa.

Zamiast tego, kiedy stajemy twarzą w twarz ze stratą, rozczarowaniem, strachem, smutkiem, robimy to, do czego już przywykliśmy – zwiększamy intensywność naszej gry, wmawiając sobie więcej historii na temat tego, co czujemy zamiast poczuć to, dodatkowo zrzucamy, manipulujemy i uciekamy od naturalnych emocjonalnych reakcji naszego organizmu. Ostatecznie nasze nawyki stają się mylące i odwrotne, że wygląda na to ,iż jedyną opcją jest dostosować się i ukryć wszystkie te silne ,emocjonalne reakcje – i to jest gra depresji.

I jest to prawo „diminishing returns”. Im bardziej się dostosowujemy i tłumimy uczucia, tym bardziej nasz organizm się zamyka i stajemy się apatyczni. A im bardziej nasz organizm się zamyka, tym więcej hormonów szczęścia (w tym endorfin) przestaje prawidłowo działać, co powoduje depresję i zamykamy się jeszcze bardziej. Jest to okrutne staczanie się w dół do miejsca, gdzie emocjonalne odczucia są niemal niemożliwe, a nasze życie odczuwamy jako ciężkie do zmiany na lepsze, beznadziejne i bolesne.

Jak sobie z tym poradzić
Z biegiem czasu, nasze emocje zdobywają złą reputację i zaczynamy bać się tych negatywnych, tak jakby miały nas zabić. I tutaj widać wspaniałą ironię, ponieważ te same emocje, nawet te najgorsze, są naszym sposobem na dobre samopoczucie, samospełnienie i spokój. Odkryłem to w wieku 17 lat, jedynie po to, aby przecenić i zapomnieć o tym na następne 20 lat.

W wieku 17 lat doświadczałem mojego pierwszego, całkowicie seksualnego związku. Moja dziewczyna była niepewna i zakłopotana. Ja byłem niepewny, przestraszony i mówiłem głupoty. Oboje mieliśmy problemy w domu. Sprawy pogorszyły się, kiedy po kilku miesięcach naszego związku, ona bezskutecznie próbowała się zabić.

Pewnego wieczoru, krótko po tym, samotnie w domu, usiadłem cicho na kanapie i zrelaksowałem się. Ogarnęła mnie beznadziejność, która była wtedy moim głównym uczuciem, zdecydowałem otworzyć się i poczuć ją – tylko po to, aby zobaczyć jak „smakuje”. Więc pozwoliłem jej przyjść, aby zalała moje całe ciało.

Było to przytłaczające i przenikające, gdy ta beznadziejność przejęła całą moją świadomość. Po kilku minutach wpadłem w to głębiej i uczucie to zmieniło się w jedną wielką przepaść – tak wielką i gorzką, że cały wszechświat, życie, istnienie wydawały się kompletnie bezsensu.

Zostałem i pozwoliłem całemu temu uczuciu nadejść. Znowu, po kilku minutach wniknąłem w nie głębiej. Tym razem nadeszła wielka świadomość pustki, całkowitej nicości. Wyglądało to szaro, jakby pozbawione jakichkolwiek wartości, ogromne, nieskończone. Pozwoliłem całej pozostałej oporności ucichnąć i niemal od razu to uczucie zaczęło stawać się lekkie, jakby pozytywna energia zaczęła się wkradać. To było podnoszące na duchu.

Jak tylko otworzyłem się na to uczucie zostałem oczyszczony przez spokój, który był inny niż jakikolwiek spokój, którego kiedykolwiek doznałem. Ten był głębszy, bardziej kompletny i sprawiał, że miałem dużo lepsze samopoczucie. Ostatecznie, w samym sercu tego spokoju, odkryłem rozkosz – rozkosz, która tryskała energią i świeżością, rozkosz, która zapewniała poczucie istnienia i niemartwienia się życiem. „Siedziałem” w tej rozkoszy przez około pół godziny.

To było bardzo głębokie i odkrywcze doświadczenie i zrobiłem to, co zapewne wiele typowo „męskich” mężczyzn by zrobiło w tym wypadku: otrząsnąłem się z tego, wmawiając sobie, że byłem „dziewczęcy” i podnieciłem się swoimi emocjami.

Ujawnione zostało bezpośrednie doświadczenie prawdy, znane przez wiele lat niektórym ezoterycznym grupom duchowym: że całkowita wolność, kompletność – boska, czy duchowa – leżą w środku każdej emocji, nie ważne jak bolesne dane emocje są. Lecz zaprzeczyłem temu spostrzeżeniu i zignorowałem je.

Wiele lat zajęło mi nastawienie się i spróbowanie, aby stworzyć pozytywną, „skupioną na celu” postawę oraz zmaganie się i tłumienie negatywów życia, aby odkryć na nowo to, co wcześniej zapomniałem. Zaakceptowałem nieprzyjemne uczucie martwoty pomieszanej z cyklicznym poczuciem beznadziejności i ruiny, które były moim doświadczeniem depresji, zmieniające się pomiędzy nagłymi atakami uczucia strachu i całkowitym upadkiem przez jakieś dwie dekady.

Dopiero w wieku 37 lat poznałem leczącego umysł i ciało pioniera z „The Journey”, „Brandon Bays” i po jednej sesji zostałem wyleczony z mojej depresji. Główna technika – poznałeś ją, to bycie emocjonalnie prawdziwym, siedzenie nieruchomo i czujnie, oraz otwieranie się na całkowitą moc emocjonalnych doświadczeń, podczas przechodzenia przez różne złożoności emocji. Emocje, uczyła nas ona, są furtką do duszy.

Tym razem poziomy były inne. Poczułem wściekłość i strach, oraz cały wachlarz intensywnych emocji, zanim upadłem w stan zdumienia, jedności i łączności ze wszystkim. Oznaki depresji zniknęły od razu. To było tak, jakby będąc gotowym spotkać coś najgorszego, koc tłumiący nie miał już powodu do istnienia. Od tego dnia pozbyłem się w 100% depresji.

Więc jeśli doświadczasz depresji, czy odpowiedź jest naprawdę taka prosta: po prostu siadasz i całkowicie wczuwasz się w najgłębsze emocje i wszystko będzie dobrze? Powiedzmy, że jest to wielki krok w dobrą stronę. I jest tu kilka rzeczy, które są przydatne do zapamiętania, zanim się w to zanurzysz.

Po pierwsze, większość z nas uwarunkowała odpowiedzi, które automatycznie zmieniają to, co naprawdę czujemy. Notorycznie prowadzimy wewnętrzne dialogi i uruchamiamy zdjęcia naszych emocji, wmawiając sobie historie o tym jak się czujemy, zamiast naprawdę to poczuć. Więc może trochę potrwać zanim zaczniesz być nieruchomy i pozwolisz swojemu umysłowi wyciszyć się tak, że będziesz dokładnie czuł co jest w twoim ciele. Bądź cierpliwy zanim twoje ciało przywyknie do tego procesu.

Po drugie, wiele z nas zakorzeniło w sobie strach przed odczuwaniem emocji. Strach przed gniewem i wściekłością są powszechne, tak jak strach przed strachem sam w sobie. Inni boją się bycia zakłopotanym, upokorzenia, nieudolności, nudy, odrzucenia, samotności, bycia wrażliwym, chaosu, bezsilności i tak dalej. Kluczowe jest tutaj uświadomienie sobie czym są emocje: to po prostu elektrochemiczne zmiany mające miejsce w twoim ciele.

To nie ma znaczenia, poza tym, które ty nadajesz. Jeśli będziesz się upierał i walczył z tym, będzie to trwało dłużej, ale jeśli wyciszysz swoje ciało i pozwolisz całemu oporowi zniknąć, będziesz mógł całkowicie poznać swoje emocje i będzie to trwało tylko sekundy lub minuty – to się samoistnie wypala, a ty przechodzisz do następnego doznania. Także przestań wymyślać historie na temat emocji, pozwól swojemu ciału poznać, że wszystkie te emocje są kompletnie bezpieczne do odczuwania. Dzieci robią to cały czas, więc jeśli jest to bezpieczne dla nich, to dla ciebie także.

Po trzecie, jest całkowita i istotna różnica pomiędzy całkowitym odczuwaniem, poddawaniem się wielkiej sile emocji, a emocjonalnym oczyszczeniem. Obwinianie innych o twój stan emocjonalny, krzyczenie, czy bycie agresywnym nie działa – tak samo jak obrażanie innych, jedynie chwilowo sobie ulżysz. Nawet bicie poduszki i krzyk na sprzęty techniczne są tylko uchylaniem się przed głębszymi napędami emocjonalnymi.

Granie emocji istotnie różni się od wewnętrznego doświadczenia uwłaszczenia ich i całkowitego odczuwania. Więc jeśli ktoś przyjdzie ci na myśl w czasie procesu odczuwania, po prostu pozwól na to i poczuj to co odczuwasz, oraz wyrzuć z głowy obraz. Twoim zadaniem jest odczuwanie tego co przychodzi, choćby nie wiem co. Nawet jeśli to sprawia, że czujesz jakby twoje ciało miało rozpaść się lub eksplodować, po prostu przyjmij to, zostań z tym i doprowadź to do końca – to wszystko jest częścią procesu.

Praktykując i chętnie stawiając czoła ostremu, chwilowemu niepokojowi lub zawziętemu, chwilowemu wybuchowi emocji, twoje ciało nie będzie już więcej potrzebowało „koca depresyjnego”, które wcześniej zatrzymywało rzeczy „pod osłoną”. Tak jak mówiłem, to nie ma nic wspólnego z twoją „kobiecością”. To nie oznacza bycia zbyt czułym, czy romantycznym. To jest intensywne i potrzeba wiele odwagi, prawdziwej odwagi, aby czuć. Dlatego, krok po kroku rób to, a twoje ciało będzie stopniowo uczyło się, że to jest bezpieczne.

Kiedy już się nauczysz, to zaczniesz współpracować ze sobą bardziej zdrowo, i doznasz fali wspaniałych endorfin, które twój mózg uwalnia, aby dać ci naturalne (bez efektów ubocznych) uczucie haju. Zacznij mówić nagłębszą prawdę na temat jak się czujesz komuś, komu ufasz, albo twojemu partnerowi – tak dla praktyki. Mów prosto z mostu całą prawdę, bez jęczenia.

Następnie, zamiast starych gierek, dokonaj wyboru, aby zatrzymać się i stawić czoła twoim prawdziwym emocjom. Odkryjesz, że więcej pomysłowych strategii na zmaganie się z wyzwaniami życia, przyjdzie do ciebie naturalnie – nasuną się proste odpowiedzi na to jak poradzić sobie z trudnościami, które wcześniej wyglądały na niemożliwe do pokonania, a problemy same w sobie będą mniej uciążliwe.

Poniżej wypisałem kilka prostych technik, które naprawdę szybko mogą pomóc w walce z depresją. Samo czytanie tego artykułu nie doprowadzi do zmian w twoim życiu: praca doprowadzi. Możesz ją zrobić samemu, a nawet pomoże ci w znalezieniu kogoś, komu ufasz, aby rozmawiał z tobą przez cały ten proces. Tysiące ludzi z całego świata odnalazło wolność poprzez te metody. Także dokonaj wyboru, krok po kroku zrób to – nie masz nic do stracenia, oprócz twojego starego koca!

12 sposobów aby pomóc sobie
  1. Znajdź trochę miejsca i wycisz się na jakiś czas, co najmniej 30 do 45 minut. Miej długopis i papier obok siebie na później. Wyłącz telefony i telewizor. Po prostu usiądź w ciszy przez chwilę, zrelaksuj swoje myśli i „odleć”.
  2. Pozwól swojemu ciału zrelaksować się i odprężyć, będąc całkowicie czujnym. Z zamkniętymi oczami, całą twoją świadomość i wyobraź sobie, że patrzysz na swoje ciało z góry. Dostrój się do swoich wrażeń i zobacz jak się przez nie czujesz.
  3. Przyznaj się do prawdy, że pod powierzchnią są pewne emocje, których przedtem unikałeś. Przyjmij je, aby się ujawniły, aby wyszły z ukrytych miejsc lub sekretnych obszarów.
  4. Jeżeli słowa pojawiają się w środku, słuchaj ich, a następnie zapytaj „Jak ja się tak naprawdę teraz przez to czuję?”
  5. Pozwól uczuciom nadejść i włączyć się w twoje ciało, jak tylko kontynuujesz relaksację i otwieranie się.
  6. Kiedy doznałeś całkowicie emocji możesz zapytać „Co jest sednem tego?” i po prostu pozwól sobie otworzyć się szerzej na to przeżycie.
  7. Jeśli jakakolwiek osoba przyszła ci na myśl podczas tego procesu, zapamiętaj kto to i pozwól obrazowi zniknąć. Utrzymuj odczuwanie tych emocji.
  8. W pewnym momencie możesz doświadczyć poczucia nicości, pustki, które jest pozbawione emocji. Wiedz, że jest to część procesu i traktuj to jak każde inne uczucie. Jeżeli poczujesz, że utknąłeś, odpręż się, zrelaksuj wszelkie skurcze twojego umysłu i przyjmij całą tą niemożność. Naprawdę wczuj się w to całkowicie – to także jest pewien poziom odczuwania.
  9. Ewentualnie otworzysz się na pozytywne wrażenia. Normalnie będzie to rozległe i wylewne, jak gdyby przenikło wszędzie. Otwórz się na sedno tego pozytywnego uczucia kilka razy, aż przesiąkniesz nim. Następnie odpocznij na chwilę.
  10. Jeżeli osoba pojawiła się w drodze w dół przez kolejne poziomy, delikatnie otwórz oczy, weź długopis i papier. Napisz do niej z miejsca tej „otwartości”. Wyrzuć wszystkie swe uczucia o niej na kartkę – naprawdę pozbądź się ich, negatywnych i pozytywnych. Pomaga mówienie tych słów na głos. Po prostu pozwól im wychodzić, aż nie będziesz miał nic więcej do powiedzenia. Następnie z tego miejsca pustki, wybacz jej wszelkie krzywdy i szkody, które mogła tobie zrobić w przeszłości. Jeśli nie możesz jej całkowicie wybaczyć, wyrzuć kilka innych i wtedy wybacz. Takie wybaczanie jest bardzo uzdrawiające i sprawi, że poczujesz się wolny od „haka” emocji powiązanych z tą osobą.
  11. Zostając w tym obszernym miejscu, sprawdź czy jakiekolwiek natchnienie nie chce się ukazać z wewnątrz. Jeśli chce, po prostu pozwól słowom napisać je na kartce. Mogą to być anegdoty do zmartwień, nowe plany życiowe lub po prostu ogólne rady dla siebie. Zatrzymaj te rady na przyszłość – mogą zawierać głębszą mądrość, która pomoże ci ukształtować twoją przyszłość.
  12. Umów się ze sobą, aby przećwiczyć ten proces raz jeszcze. Za każdym razem staje się on łatwiejszy i lepszy. Jeżeli potrzebujesz dodatkowej pomocy sprawdź stronę www.thejourney.com, aby zobaczyć listę wysoko wykwalifikowanych i Akredytowanych Terapeutów metody the Journey.
Kevin Billett współpracuje z Brandon Bays w The Journey od 18 lat. Jest współzałożycielem i dyrektorem generalnym firmy The Journey i współtworzy z Brandon wiele programów nauczania. Jest pionierem programu Visionary Leadership, Out of the Blue i The Enneagram Masterclass.



Tłumaczenie: A.Kaczanowska
Źródło: http://thejourneymethod.com/12-simple-techniques-to-deal-with-depression/
OPRÓCZ ZDROWEJ RĘKI POJAWIŁO SIĘ ZDROWE MYŚLENIE I NOWA JAKOŚĆ ŻYCIA.

OPRÓCZ ZDROWEJ RĘKI POJAWIŁO SIĘ ZDROWE MYŚLENIE I NOWA JAKOŚĆ ŻYCIA.

Oprócz zdrowej ręki pojawiło się "zdrowe " myślenie, nowa jakość życia, klarowność w komunikacji, sięganie w realizacji siebie po to na co sobie kiedyś nie pozwalałam.

Możliwość doświadczenia przeze mnie pozytywnych efektów PODRÓŻY miała miejsce wiosną 2016 roku, kiedy to po dwóch latach leczenia na różne sposoby reumatoidalnego zapalenia stawu barkowego związanego z bólem, przykurczem i niemożnością samodzielnego zapinania garderoby - miałam możliwość skorzystania z sesji PODROŻY (emocjonalnej).

Po przejściu w czasie PODRÓŻY przez poziomy emocji w ciele do chwili, w której zaistniał wzorzec wywołujacy lęk przed karą w razie samodzielnego siegania po to czego pragnęłam (wczesne dziecinstwo, ok. 1 roku zycia) zobaczyłam, jak ów wzorzec powielał się bezwiednie w całym życiu w różnych sytuacjach. Nie sięgałam po to czego potrzebowałam, nie realizowałam swych zamierzeń, ponieważ w pamieci komórkowej tkwił zapis, że "nie wolno pod groźbą kary".


Ewenementem metody PODROŻY jest możliwośc nie tylko odszukania ukrytego wzorca i programu, który nas ogranicza, ale jego ROZPUSZCZENIE w polu Uniwersalnej Miłości. Co też nastąpilo w czasie sesji, po której ogarnęło mnie silne zmęczenie i zapadłam w parogodzinny sen.
Osoba wspierająca proces w żaden sposób nie ingeruje ani nie sugeruje rozwiazań, jedynie neutralnie pomaga przechodzić przez zastygłe traumy i poziomy emocji na tyle, na ile my sami zaangażujemy sie w tę podróż w głąb swych emocji i w rozpuszczenie ich.

Przejście przez stare emocje było bolesne i trudne, dla umysłu niezrozumiałe i kwestionujące skuteczność takiego procesu. Zgodnie z sugestią aby nie skupiac się na oczekiwaniach tylko pozwalać ciału autonomicznie prowadzić proces uzdrowienia, powoli zapomniałam o sesji. Po 30 dniach nagle rano odkryłam, że odszedł non stop obecny ból, skurcz i sama zapinam garderobę, czego nie byłam w stanie wykonać od 2 lat. Moja ręka była zdrowa, w pełni sprawna i ten stan trwa do dziś (rok).

Oprócz zdrowej ręki pojawilo się "zdrowe " myślenie, nowa jakość życia, klarowność w komunikacji, sięganie w realizacji siebie po to na co sobie kiedyś nie pozwalałam.
PODRÓŻ jest metodą rozwiazywania problemów poprzez rozpuszczenie w pamięci komórkowej ciała przyczyn powstania chorób i powikłań losu, prowadzi do Źródła, w którym mogą być zneutralizowane.

Oprócz opisanej powyżej sesji korzystałam z PODRÓŻY w wielu jeszcze sytuacjach, bardziej związanych z oczyszczaniem emocji, zawsze z głębokim skutkiem. Osoba prowadzaca sesje PODRÓŻY czyni to bardzo profesjonalnie, z wielkim zaangażowaniem i wsparciem, dobierajac trafnie narzędzia do tematu, z którym chce się pracować.

PODRÓŻ to wspaniała i skuteczna metoda uwalniania ograniczających wzorców i otwarcie na nową jakość życia.

Dorota, lat 63
Prawdziwa historia z życia wzięta: "Zostawiłam sportowy samochód, bisnesowy styl życia i przywiązanie do korzyści materialnych."

Prawdziwa historia z życia wzięta: "Zostawiłam sportowy samochód, bisnesowy styl życia i przywiązanie do korzyści materialnych."

Kiedy u Dr Rangana Rupavi Choudhuri zdiagnozowano nieprawidłowe komórki i przewlekły nieprawidłowy stan hormonalny, nie sądziła, że to zmieni jej życie na lepsze. Stało się to bowiem początkiem jej życiowej podróży. Zrezygnowała z pracy w korporacji i zaczęła od zera, aby odnaleźć szczęście i wewnetrzny pokój.

Dr Rangana Rupavi Choudhur:
Kiedy w roku 2001 otrzymałam tę wiadomość byłam załamana i wstrząśnięta. Rozpoznano u mnie zmiany w komórkach oraz przewlekły nieprawidłowy stan hormonalny i wymagał on natychmiastowej operacji i przyjmowania szergu medykamentów. Pomimo tego iż studiując na Uniwersytecie w Oksfordzie w Wielkiej Brytanii uzyskałam doktorat w badaniach własnie nad rakiem, nigdy nie sądziłam,  że to może dotyczyć mnie! Wciąż pamiętam, kiedy wczesnym rankiem zadzwoniono do mnie ze szpitala. Jechałam właśnie do pracy wzdłuż przepięknego wybrzeża Florydy i musiałam zjechać na szary, opuszczony placu budowy. Kiedy przedstawiono mi diagnozę, moja głowa zaczęła wirować, Miałam przeczucie, że operacja jest nie dla mnie i że jest inna droga. Nie wiedziałam jeszcze wtedy co to jest. I jak to odnajdę. 

UZDROWIENIE BEZ OPERACJI

To było rok później, grudzień 2002, po tym jak odszedł mój ojciec, odkryłam The Journey - Podróż, książkę napisaną przez Brandon Bays.
Kiedy czytałam, wiedziałam, że to co jest napisane w książce może mieć wpływ na uzdrowienie mojego ciała, umysłu i ducha. Zaczęlam łączyć nierozwiązane zdarzenia z przeszłości i ograniczające myśli, które mogły doprowadzić do nieprawidłowości w komórkach i zablokowania mojego ukłądu rozrodczego. Dowiadując się coraz więcej i więcej na temat uzdrawiania emocjonalnego, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że zgodnie z nauką, istnieją trzy elementy nieustannego zdrowia (patrz: referencje. Deepak Chopra, Dr Robert Scaër, Bruce Lipton, Candace Pert):

- b
ezpośredni dostęp do negatywnych wspomnień z przeszłości, które są przechowane w wewnątrz naszych komórek (komórki pamięci), dostęp do ograniczających przekonań i negatywnej świadomości w naszych pólach energetycznych,
-
zdolność do uwolnienia negatywnych emocji i uwolnienie się od starego zranienia, bólu i niepokoju oraz otwarcie się na przebaczenie samemu sobie,
- d
ostęp do wyższej jaźni, nieskończonej inteligencji tudzież energii Żródła co służy uleczeniu wewnętrznych ran.


Dzięki mojemu osobistemu doświadczeniu i pracy z tysiącem osób na całym świecie, uświadomiłam sobie, że uzdrowienie zadziewa się wtedy, kiedy jesteśmy otwarci w obecności Żródła lub wyższego Ja.Co również sobie uświadomiłam to to, że Żródło cały czas jest i aby się z nim połączyć muszę uwolnić swoje negatywne emocje, wyrzucić z siebie zaprzeszły ból, przyjąć bardziej efektywne i umacniające zasoby, a z nich najważniejsze to miłość, akceptacja i wybaczenie sobie. Skorzystałam z Podróży opisanej w książce Brandon Bays i uleczyłam nieprawidłowe komórki, które to dosłownie wypłynęly z mojego ciała. Układ rozrodczy spontanicznie zresetować się i zaczął funkcjonuje zupełnie normalnie. Lekarze i pielęgniarki byli zdumieni, a ja byłam żywym dowodem, że uzdrowienie jest możliwe przy użyciu metod alternatywnych, zamiast leków czy operacji.

W tym samym czasie, co zdiagnozowano nieprawidłowości w komórkach, cierpiałam również na przewlekłe migreny oraz wycięczające bóle w ramionach i plecach. Brałąm udział w terapii szokowej i stosowałam koktajle leków uśmierzających ból. To było wtedy, kiedy odkryłam technikę Emocjonalnego Wyzwolenia (EFT) i stosowałam ją do wyleczenia migreny i bólu.
Podczas kolejnych 7 lat wciąż pracowałam na cały etat w korporacji, zarządzałam zespołami marketingowymi i liniami biznesowymi na całym świecie. Każde wakacje jednak spędzałam na uczeniu się różnych alternatywnych sposobach leczenia oraz coachingu u najlepszym z najlepszych z całego świata, w tym Brandon Bays, Tony Robbins, Byron Katie, John Seymour, Richard Bandler, Wilf Proudfoot, Gary Craig, Debbie Ford, Deepak Chopra, David Shepherd, Ranjana Appoo, Aparna Choudhuri Tad James i Carol Look. Poza Podróżą,  EFT i programem Władza oraz Przywództwo Toniego Robbinsa, znaczącym był również mój wstęp do neurolingwistycznego programowania (NLP), który to połączył mnie z moim prawdziwym celu i pasją w życiu.


UCZENIE SIĘ  OD NOWA CHODZENIA  I ZNALEZIENIE WEWNETRZNEGO SPOKOJU

Będąc przekonana, iż w życiu chcę czegoś więcej, kontynuowanie pracy w korporacji dawało mi poczucie bezpieczeństa i życiowy komfort. W grudniu 2008 roku uległam poważnemu wypadkowi, który zakończył się złamaniem kości ogonowej, kości krzyżowej i miednicy. Zostałąm unieruchomiona w łóżku na okres 9 miesięcy. Był to czas zatrzymania, refleksji i możliwości zastosowania wszystkich moich sposobów uzdrawiania.

Po 9 miesiącach bóle znikneły. Była w stanie znów chodzić. Odeszłam z korporacji, zostawiając sportowy samochód, bisnesowy styl życia i przywiązanie do korzyści materialnych. Pracując Podróżą wyzbyłąm się potrzeby akceptacji z zewnątrz, nagród i statusu.
Zostawiając swoje stare życie, poddałam się wszystkiemu, nie wiedząc nawet czy dam radę zapłacić czynsz, rachunki, kupić jedzenie, po prostu przeżyć. Początkowo czułam się zagubiona, jak boja na wodzie; czułam, jak podskakuję i unoszę się na oceanie. Brak wyraźnego kierunku. Bez żadnej ścieżka jednak w pokoju. Ruchoma. Dryfująca. Niewinna. Niewiedząca.

Zainspirowana swoim wewnętrznym przewodnictwem, stworzyłam w Londynie darmową grupę medytacyjną. Ludzie zaczeli przychodzić jeden po drugim. Zostałam również poproszona aby udzielać płatnych sesji i powoli moja prywatna praktyka zaczęłą rosnąć. Ponieważ szkoliłam się w ponad 200 metodach uzdrawiania, zostałam poproszona, aby poprowadzić sesje treningowe i uczyć technik uzdrawiania ciała, umysłu i ducha. Wszystko płynęło z mojego osobistego doświadczenia.
Ostatecznie, założyłam Vitality Living College (Życie Witalne) i obecnie podróżuje po świecie prowadząc seminaria dla ludzi z rożnym doświadczeniem, różnych ras i kultur, aby umożliwić im osobisty i duchowy rozwój. Trenuję też tych, którzy planują profesjonalnie zająć się NLP, EFT, Podróżą, Matrix Re-imprinting, Breakthrough Coaching, Timeline Technology i Hipnozą. Moją misją zyciową jest umożliwienie sobie i innym doświadczania bezwarunkowej miłości i mieć moc do życia z pasją.


Dr Rangana Rupavi Choudhur,
Międzynarodowy autor, mówca i trener dr Rangana Rupavi Choudhuri (PhD) reprezentuje The Journey - Podróż w Indiach, Azji Południowo-Wschodniej i na Bliskim Wschodzie. Z doświadczeniem w nauce dr Choudhuri ukończyła doktorat na Uniwersytecie w Oksfordzie na kierunku Biochemii i badań nad Rakiem. Posiada doświadczenie w prowadzeniu firm międzynarodowych.

W 2009 roku zmieniła swoj życiowy fokus i stworzyła globalną organizację nauczania -
Vitality Living College (Życie Witalne) - poświęconą zdrowiu emocjonalnemu, rozwoju osobistemu i duchowemu. Obecnie podróżuje po całym świecie dając seminaria z zakresu umysłu, ciała i ducha.


Copyright © 2014 Terapia The Journey , Blogger